czwartek, 24 stycznia 2019

Quiz, a nawet sprawdzian wiadomości i umiejętności z Quizizz

Czy da się przeprowadzić, sprawdzić i omówić sprawdzian wiadomości i umiejętności podczas jednej godziny lekcyjnej? Z wykorzystaniem technologii informacyjno-komunikacyjnych jak najbardziej. Udaje mi się to zrobić w formule gry - quizu dzięki wykorzystaniu platformy Quizizz.


Platforma może być wykorzystywana jako elementem metody projektu zwanej WebQuest i na przykład stanowić zwieńczenie prac uczniowskich. W tej metodzie wykorzystuje się przede wszystkim zainteresowania uczniów komputerem i Internetem. Pokazuje, że wirtualna sieć może być narzędziem pracy, a nawet narzędziem do weryfikowania wiedzy i umiejętności. I właśnie ten element próbuję, moim zdanie z powodzeniem, wykorzystywać na swoich lekcjach fizyki.

Mimo, że strona startowa platformy Quizizz jest w języku angielskim, to po zalogowaniu interfejs użytkownika jest częściowo w języku polskim. Każdy rozsądny użytkownik z łatwością poradzi sobie z tą mieszaniną poleceń w dwóch językach. A zdecydowanie warto, ponieważ taki wirtualny sprawdzian (quiz, gra):
  • zyskuje atrakcyjną formę m. in. może zawierać kolorowe ilustracje, pytania pojedynczego i wielokrotnego wyboru, typu prawda-fałsz lub do uzupełniania,
  • z łatwością daje się edytować i może być stosowany wielokrotnie,
  • nie trzeba go drukować, ale możliwe jest jednak wydrukowanie i przeprowadzenie sprawdzianu w wersji papierowej,
  • dzięki opcji mieszania pytań i odpowiedzi nie ma potrzeby tworzenia grup,
  • można go przeprowadzić "live"- czyli podczas lekcji, ale może być też w wersji "homework" - zadanie domowe,
  • automatycznie tworzona jest statystyka odpowiedzi pozwalająca ocenić łatwość poszczególnych zadań oraz przyjrzeć się pracy poszczególnych uczniów,
  • można wykorzystać gotowe propozycje innych autorów.
Poniżej napiszę oczywiście o niebezpieczeństwach i trudnościach związanych z takim sposobem pracy z uczniami, ale nim o tym przedstawiam krótki przewodnik po aplikacji.
  1. Zaczynamy od zalogowania się - wyszukujemy przycisk Sign up i wypełniamy stosowne pola. Użytkownikom Google polecam szybkie zalogowanie przez istniejące konto.
  2. Skuteczna rejestracja sprawia, że mamy dostęp do interfejsu użytkownika.


    Możemy już wyszukiwać, przeglądać i edytować dostępne na platformie quizy. Służy do tego np. polecenie Znajdź quiz
  3. Znaleziony quiz można przystosować do indywidualnych potrzeb tworząc duplikat, a następnie edytując poszczególne pytania. Warto utworzyć swój własny quiz - w tym celu przechodzimy do strefy Moje quizy.



    Tworzony quiz nazywamy, określamy język oraz dodajemy ilustrację tytułową. Następie określamy tematykę (przedmiot) oraz wiek adresatów.
  4. Następnie tworzymy pytania składające się na rzeczony quiz.

  5. Do każdego z pytań należy przygotować minimum dwie odpowiedzi, spośród których uczniowie będą wskazywać tę poprawną. 



    Rodzaj pytania określa się wybierając stosowną kategorię w prawym górnym rogu okna edycji pytania. Prawidłową odpowiedź bądź odpowiedzi zaznacza się w polu po lewej stronie tzw. zielonym ptaszkiem. Czas odpowiedzi na konkretne pytania można określić w oknie wyboru znajdującym się w dolnym lewym rogu okna edycji. Po prawej stronie okna wyświetlany jest podgląd, czyli widok pytania i odpowiedzi, które zobaczą uczniowie uczestniczący w quizie.
  6. Gotowe pytanie zapisujemy, a gotowy test wykańczamy (cóż, tak to zostało przetłumaczone).

  7. I można już korzystać z quizu - po prawej stronie dostępna jest paleta możliwości.



    Można zagrać na żywo (Live Game) lub zadać quiz jako zadanie domowe (Homework Game). Ponadto można się swoją praca pochwalić udostępniając ją innym użytkownikom platformy.
  8. Po wybraniu jednej z pierwszych fioletowych opcji pozostaje już tylko określić warunki prezentowania quizu i uczniowie mogą przystąpić do działania.



    Warto jest zwrócić uwagę na szereg dostępnych sposobów modyfikowania ustawień pytań i  gry.
  9. Jeśli zdecydujemy się na kontynuowanie nasz quiz zostaje udostępniony uczniom, którzy za pośrednictwem dowolnego urządzenia z dostępem do internetu (i przeglądarką) dołączaj do gry. Wystarczy, że przejdą do strony, której adres widoczny jest na ekranie i wpiszą indywidualny kod gry. Potem muszą już tylko podać dane umożliwiające ich identyfikację - najlepiej imię i mogą cierpliwie czekać na rozpoczęcie gry. O tym decydujemy naciskając Start, gdy już mamy pewność, że wszyscy obecni widnieją na liście uczestników.

  10. Po tym kroku rozsiadamy się wygodnie przed ekranem komputera i śledzimy postępy każdej z zalogowanych do gry osób. Widzimy postęp każdego ucznia - kolor paska postępu informuje nas o tym, czy na pytanie została udzielona poprawna (zieleń) czy niepoprawna odpowiedź (czerwień). 
  11. Ponieważ każde z pytań ma określony przez nas czas na udzielenie odpowiedzi, wiemy więc dokładnie kiedy najpóźniej zakończy się praca uczniów. Po tym czasie możemy zacząć dzielić się wynikami z uczniami. Można na przykład wyświetlić wyniki w postaci zestawienia uczniów (do proponowania ocen) lub przeglądu (do omawiania pytań).



A teraz kilka słów o niebezpieczeństwach i trudnościach: 
  • przygotowanie tego rodzaju sprawdzianu (gry, quizu) jest bardzo czasochłonne, nawet przystosowanie gotowego już quizu zabiera sporo czasu,
  • uczniowie muszą korzystać z urządzeń (komputerów, tabletów bądź telefonów komórkowych) połączonych z internetem  o znacznej przepustowości,
  • nie można przygotować zadania otwartego i sprawdzić toku pracy ucznia.
Mimo tych wad warto jest spróbować przygotować i przeprowadzić zajęcia z Quizizz. Wszyscy się przy tym będziemy dobrze bawić i zdecydowanie doskonalić umiejętności także przedmiotowe. Spróbujcie.

sobota, 19 stycznia 2019

Postulaty, po stu latach

Na początku bieżącego roku pojawił się w grupie FB Nauczyciele fizyki link do propozycji petycji będącej apelem o prawdziwą reformę edukacji przygotowywanym w ramach działań innej grupy FB Szkoła jest dla ucznia - zmieńmy polską edukację. Przed zbieraniem podpisów autorzy proszą o uwagi. Długo zastanawiałem się czy zabrać głos w tej sprawie - post w grupie fizyków nie był dotychczas komentowany - uznałem jednak, że podzielę się swoimi przemyśleniami, które potencjalnie mogą przydać się autorom petycji.

Muszę zaznaczyć, że kilka petycji Polskiego Towarzystwa Fizycznego, przygotowanych przy okazji reform edukacji już przeżyłem. Niestety nic tym nie osiągnięto i dlatego uważam, że energię poświęcaną na przygotowywanie postulatów i zbieranie pod nimi podpisów lepiej jest skierować na konkretne działania służące bezpośredniemu wdrażaniu zapisanych w nich pomysłów. Choćby jednego. Tym bardziej, że zdecydowaną większość postulowanych propozycji da się realizować we współczesnej szkole już teraz. Przyjrzyjmy się im bliżej.

1) Ograniczenie obowiązkowej podstawy programowej wyłącznie do zagadnień, które przydają się w normalnym życiu, a nie działalności naukowej.
O konieczności zmniejszenia zakresu treści każdej z podstaw mówiłem już i pisałem choćby w tekście Fizyka (i nie tylko) w ostatnich klasach szkoły podstawowej. Nie bądźmy jednak naiwni i nie piszmy, że są w szkole zagadnienia nieprzydające się w życiu, a ważne dla działalności naukowej. W przypadku fizyki, a gotów jestem napisać, że szerzej – w przypadku nauk przyrodniczych – zakres treści jest zdecydowanie historyczny i wyłącznie przez współczesny kontekst nabiera znaczenia praktycznego. Wszystkie zapisy podstawy programowej fizyki mają związek z codziennym życiem i zadaniem nauczyciele jest pokazać to uczniom. Dać odkryć, że warto uczuć się o np. elektryzowaniu, ruchu, czy napięciu powierzchniowym, bo jest to wiedza wykorzystywana choćby w narzędziach codziennego użytku. 

2) Wprowadzenie do podstawy programowej treści dotyczących podstaw psychologii, w tym zarządzania emocjami, negocjacji, metod skutecznej nauki, zarządzania sobą, poszukiwania wiarygodnych źródeł informacji i ich weryfikowania.
Postulowane tu treści, choć w części niejawnie, ale są elementem obecnych podstaw programowych. Pamiętajmy, że obok zajęć przedmiotowych są m.in. zajęcia z doradcą zawodowym oraz lekcje do dyspozycji wychowawcy (tzw. godziny wychowawcze), które są miejscem na tego rodzaju działania. Znam niejednego nauczyciela, który o tym z uczniami rozmawia. A poszukiwanie wiarygodnych źródeł informacji i praca z tekstem jest obecna choćby w podstawach programowych przedmiotów przyrodniczych. Zgadzam się, że te elementy powinny być jeszcze bardziej wyeksponowane.

3) Zmiana charakteru podstawy programowej – z obowiązku weryfikowanego przemocą na sugestie dla nauczycieli. W taki sposób prowadzący zajęcia w szkołach publicznych łatwiej będą mogli dostosować materiał do zainteresowań swoich uczniów. 
W szkole nic nie dzieje się przemocą, działania prowadzone są w świetle niejednego dokumentu regulującego pracę tej instytucji oraz jej nauczycieli. Oczywiści to nauczyciel zna swoich uczniów najlepiej i stara się dobrać metody pracy tak, by osiągnąć najlepsze rezultaty. Każdy z nich dobrze wie, że różne metody przynoszą różne efekty, w zależności od konkretnej grupy uczniów. Najczęściej dowiadujemy się o tym po fakcie. Współcześni uczniowie chętnie pracują, gdy tylko znają reguły i widzą sens działań, a wypracowanie takich reguł będzie łatwiejsze, gdy zapisy podstawy programowej będą obejmować przede wszystkim umiejętności. Umiejętności, które można doskonalić na dowolnie przez nauczyciela wybranej treści. To swoboda w wyborze treści szczegółowych, za pomocą których kształci się zapisane w podstawie programowej umiejętności powinna charakteryzować nową podstawę.

4) Wprowadzenie bonu edukacyjnego, który będzie mógł być realizowany w szkole publicznej prywatnej lub pozostanie do dyspozycji rodziców uczniów, którzy zdecydują się na edukację domową.
Tu dla odmiany mamy postulat dotyczący organizacji pracy szkoły i jej finansowania. Jest to propozycja interesująca, tym bardziej, że w dłuższej perspektywie czasowej mogłaby zmienić strukturę szkół w Polsce. Należy jednak pamiętać o dwóch stronach takiego rozwiązania – pierwszej związanej ze sposobem zatrudniania i wynagradzania nauczycieli w szkołach prywatnych (obecnie większość z nich nie uwzględnia Karty Nauczyciela) i drugiej, wymagającej porównywalności efektów kształcenia (choćby przy rekrutacji do kolejnego etapu edukacyjnego), co wyklucza realizację kolejnego postulatu. Tutaj należałoby przedstawić więcej szczegółów proponowanego rozwiązania.

5) Zniesienie obowiązku zdawania egzaminów weryfikujących przyswojenie podstawy programowej dla uczniów wybierających edukację domową i zastąpienie jej składaniem raportów z osiągnięć edukacyjnych.
W tej sprawie energię poświęciłbym raczej doskonaleniu sposobów egzaminowania, a nie jego kontestowaniu. Ostatecznie przecież, na koniec etapu edukacyjnego uczeń będzie poddawany egzaminowi zewnętrznemu. Jeśli tylko udałoby się tak przygotowywać egzaminy, by sprawdzały umiejętności, a nie specyficzną wiedzę przedmiotową składanie raportów z osiągnięć edukacyjnych nie byłoby konieczne (przecież to dodatkowa biurokracja). Co więcej, uczeń wybierający edukację domową miałby sposobność praktycznego przygotowania się do egzaminów zewnętrznych (o celowości tychże także warto dyskutować).

6) Odejście od nauki wszystkich uczniów w klasie zagadnień na tym samym poziomie i umożliwienie im pracy w swoim tempie, tak jak jest to np. w brytyjskim modelu edukacji.
Proszę mi wierzyć, że sporo z tego postulatu jest już w polskim modelu edukacyjnym. Obowiązkiem każdego nauczyciela jest choćby uwzględnianie zapisów różnego rodzaju opinii oraz indywidualizowanie prowadzonych działań edukacyjnych. Już dawno rzeczywiste warunki szkolne wymusiły realizację tego postulatu. I między innymi tu „ukryte” są te, z uporem godnym lepszej sprawy przez wielu niedostrzegane, 22h różniące 18h i 40h w każdym z tygodni pracy. Wystarczy spojrzeć na to, czego uczy się w tzw. szkołach elitarnych - nie mówi się o tym otwarcie, ale większość z nich wykracza daleko poza to, co w podstawach programowych znaleźć możemy.

7) Wprowadzenie zaleceń zniechęcających do obciążania uczniów w szkołach publicznych dużą ilością pracy domowej i sugestią jak najbardziej efektywnego wykorzystania czasu kiedy są w szkole.
To postulat otwarcie odnoszący się do warsztatu pracy każdego z nauczycieli. Przede wszystkim styl pracy każdego z nich determinuje to, ile uczeń musi wykonać w domu oraz ma kluczowy wpływ na efektywność działań w szkole. Trudno wyobrazić sobie np. pracę metodą odwróconej lekcji, szczególnie skuteczną w przypadku przedmiotów przyrodniczych, bez działań ucznia w domu. Każdy nauczyciel mający rzeczywisty kontakt z rodzicami swoich uczniów potrafi rozsądnie planować działania. Nieustanny partnerski dialog uczeń-nauczyciel-rodzic oraz wzajemne zaufanie i szacunek zamiast zaleceń byłyby w tym miejscu najodpowiedniejszymi działaniami.

8) Wprowadzenie więcej projektów grupowych, które uczą współpracy, podziału obowiązków, zarządzania i specjalizacji.
Projekt grupowy to tylko jedno z wielu rozwiązań, które uczą współpracy, podziału obowiązków, zarządzania i specjalizacji. Dotychczasowe doświadczenia szkolne – choćby w szkołach gimnazjalnych - pokazują, że nie jest on uniwersalną receptą na bolączki współczesnej szkoły. Owszem jest elementem niezbędnym, ale z pewnością więcej nie oznacza lepiej. W zróżnicowaniu, a ściślej dopasowaniu narzędzi do konkretnej grupy upatrywać należy rozwiązania.

Jestem pod wrażeniem determinacji autorów petycji w dążeniach do doskonalenia naszego systemu edukacji i zmiany wizerunku współczesnej szkoły. Uważam, że szkoły na naszych oczach przestają być miejscem, o które można opisać w sześciu słowach (szacunek, zaangażowanie, kreatywność, otwartość, ład, altruizm), a raczej przeżywa coś na kształt „kryzysu osobowości”. Wykluwające się z omawianej petycji oddolne działania edukatorów i rodziców mogą ją zmienić. Pokażmy przykładem działań, że się da i dopiero wówczas piszmy petycje (jeśli jeszcze trzeba będzie). 

Tymczasem, w moim odczuci, zaproponowane w obecnym brzmieniu postulaty są zbyt naiwne i nie tworzą spójnej koncepcji. Robią wrażenie zbyt wielu dość przypadkowo przemieszanych propozycji zmian obejmujących kwestie merytoryczne, organizacyjne i finansowe. 
Bardzo chciałbym pomóc autorom napisać to lepiej, ale potrzebną do tego energię wolę wykorzystać do bycia lepszym nauczycielem. W ten sposób mam przynajmniej pewność, że będzie z tego pożytek.



czwartek, 10 stycznia 2019

Apel o zdrowy rozsądek

W końcu grudnia ubiegłego roku odbył się próbny egzamin ósmoklasistów z języka polskiego, matematyki i języka nowożytnego. Polecam wszystkim nauczycielom "zabawę w ósmoklasistów" i podjęcie wyzwania polegającego na rozwiązaniu arkuszy bez wcześniejszego zaglądania do klucza.

Po przerwie świątecznej nauczyciele języka ojczystego i obcego oraz "królowej nauk" szczegółowo omawiają wyniki z uczniami i prezentuję je rodzicom wskazując, co wypadło dobrze, a nad czym należy jeszcze  wspólnie pracować. Nauczyciele przedmiotów przyrodniczych także włączają się w te rozmowy i nie tylko, by po raz kolejny powiedzieć, że sytuacja będzie wyjątkowa - (nie)kumulacja roczników itp. itd. - ale przede wszystkim, by wskazać, że Centralna Komisja Egzaminacyjna (CKE) wysyła czytelny sygnał nt. nowego egzaminu. Egzamin będzie sprawdzał kompetencje uczniów - wiedzę, umiejętności i postawy. Przede wszystkim umiejętności winniśmy kształcić podczas wszystkich lekcji.

[ilustracja z zadania nr 19, również "mocno fizycznego"]
 
Oto w arkuszu egzaminu z języka polskiego znalazł się tekst zatytułowany "Zdrowy rozsądek" - tekst, w którym niewątpliwie poruszane są zagadnienia z obszaru fizyki. W wyraźnym kontekście filozoficznym pojawiają się pojęcia, które wykorzystujemy do opisu świata, co ważne pojęcia, które znaleźć można w podstawie programowej fizyki dla szkoły podstawowej. Jest to niewątpliwie ukłon w stronę interdyscyplinarności nauczania, w stronę holistycznego spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość, podkreślenie ważności kontekstu w edukacji ogólnej. Jako orędownik wykorzystywania tekstów źródłowych w nauczaniu i egzaminowaniu jestem rad, że tekst taki znalazł się w arkuszu. To dobry kierunek zmian.

Jako fizyki już jednak tego optymizmu mam zdecydowanie mniej. I nie piszę tego, by dostarczyć argumentu rzeszy tych, którzy uważają, że teksty do arkuszy egzaminów muszą być tworzone specjalnie na użytek egzaminu. Analizujmy z uczniami rzeczywiste teksty -  na lekcjach jest zdecydowanie łatwiej, bo możemy dodać komentarz, wskazać kierunek analizy, wyjaśnić nieścisłości. Wymagajmy tego także podczas egzaminu, ale w przypadku egzaminu tekst należy poddać wnikliwej konsultacji naukowej.

W rzeczonym przypadku dobór tekstu jest kontrowersyjny i niestety pokazuje, że przyrodnicze wykształcenie autora nie ustrzegło go przed sformułowaniami dalece nieścisłymi, wręcz niefortunnymi. Wiele z nich jest, z fizycznego punktu widzenia, wysoce nieprecyzyjnymi, a z częścią nie sposób się zgodzić. Co gorsze, jak napisał jeden z moich uczniów uczestniczących w egzaminie, jest to "tekst wprowadzający w błąd", zwłaszcza ucznia zainteresowanego fizyką. Nie jest to jedyny komentarz, którym opatrzył tekst młody człowiek prowokując mnie do napisania niniejszego komentarza. I nie chodzi tu o ewidentne pomylenie w opisie cząsteczek i cząstek, ale o fundamentalne pojęcia - wiedza i nauka. Czarę przepełniają sformułowania, że wiedza naukowa doprecyzowała wiedzę potoczną oraz wiedza naukowa jest wiarygodniejsza, ale gdyby nie zdrowy rozsądek, nauka nie miałaby bazy, od której mogłaby się "odbić". Oczywiście można próbować usprawiedliwić wszystko "rozprawkowym" charakterem fragmentu i "wyrwaniem" go z szerszego kontekstu pracy naukowej prof. dr hab. Jacka Wojtysiaka, ale czy przystoi? A  może lepiej zaznaczyć, że za taki stan rzeczy odpowiedzialni są sami fizycy, którzy przez lata na zadaniach, a nie (kon)tekstach kształcili pokolenia?

W moim odczuciu taki dobór tekstu odsłania nasz (autorów zadań egzaminacyjnych) brak doświadczenia w wykorzystywaniu tekstów źródłowych w procesie egzaminowania oraz, co zdecydowanie gorsze, brak współpracy międzyprzedmiotowej ekspertów CKE.
Jestem jednak skłony z ogromną energią bronić celowości wykorzystywania tekstów źródłowych, nawet rozważanego tekstu, w procesie nauczania-uczenia się oraz egzaminowania. Niech to będzie lekcja także dla nas - nauczycieli fizyki. Wykorzystajmy tekst "Zdrowy rozsądek" na naszych lekcjach i przekonajmy się, czy nasi uczniowie uważają, że czasem "nauka kwestionuje wiedzę zdroworozsądkową".  


poniedziałek, 7 stycznia 2019

Kompetencje potoczne

Na początku kolejnego roku powracają stare pytania. Czy istnieje coś takiego jak wiedza, umiejętności i postawy elementarne, bez których nie sposób jest funkcjonować we współczesnym świecie? Jeśli tak, to do jakich obszarów przedmiotowych należą, a może są ponadprzedmiotowe? Czy wyłącznie na nich powinniśmy się skupić w kształceniu ogólnym? 

Odpowiedź, która pierwsza przychodzi mi do głowy - mamy kompetencje kluczowe  i one wydają się obejmować  podstawowe obszary aktywności człowieka. Nim je jednak zdobędziemy kierujemy się głównie tak zwaną wiedzą potoczną? Nie ma przecież umiejętności potocznych lub postaw potocznych, czyżby?

Wiedza potoczna wydaje się być na uboczu rozważań na temat kształcenia, choć w przypadku przedmiotów przyrodniczych, a zwłaszcza fizyki jest czymś, co spędza sen z powiek niejednej nauczycielce czy niejednemu nauczycielowi. Ileż to razy zmagaliśmy się z problemem ruchu jednostajnego w przypadku stałej siły, czy przeświadczeniem, że ciała cięższe spadają szybciej. Z wzajemnością oddziaływań nie jest lepiej – większe ciało to większa siła oddziaływania, podobanie, gdy do ciała dostarczamy energii to jego temperatura zawsze zmienia się.  Któż z nas nie słyszał, że wiatr wieje z większą bądź mniejszą siłą lub, że ciśnienie hydrostatyczne na dnie większych zbiorników o tej samej głębokości jest większe. 

Trudne, a w wielu przypadka wręcz niemożliwe, by wygrać z wiedzę potoczną, więc lepiej byłoby już od najmłodszych lat przekuć ją na wiedzę naukową, cóż kiedy lekcje fizyki dopiero w 7 klasie. Do tego czasu wiedza potoczna tak mocno „rozsiada się” w postrzeganiu świata, że zostaje do przysłowiowej grobowej deski. I XXI wieku szerzą się rzesze ludzi negujących kulisty kształt Ziemi…
Trzeba by uczyć elementów filozofii przyrody już od najmłodszych lat, a już najpóźniej od klasy czwartej szkoły podstawowej. Tak, na lekcjach przyrody nieożywionej! Dla tych wszystkich, którzy uważają, że przedmiot przyroda nie ma w polskiej szkole dobrej prasy zaproponowałbym przedmiot środowisko. Wiem, wiem ten to dopiero ma korzenia, ale może zaowocuje?  I zamiast o właściwościach materii, ruchu, energii i elektryczności rozważać pod koniec szkoły podstawowej zrobić to niemal na samym jej początku. Bez obliczeń, za to na konkretnych przykładach, w kontekście badania i ochrony środowiska – budowa materii kontra segregacja śmieci, ruch w odniesieniu do pór roku, wędrówki chmur i prądów morskich (niosących tysiące kilogramów śmieci - sic!), do tego źródła energii odnawialnej i kopalnej, elektryczność - choćby w zjawiskach pogodowych. I nie jest to pomysł nowy, ale wymagający zupełnie innego spojrzenia na kształcenie. Właśnie kompetencje kluczowe stają się najważniejsze. 

Dziś zdecydowanie wolałbym, by młody człowiek szanował najbliższych i środowisko niż stosował zasady dynamiki - te rządzą światem, czy je znamy, czy nie. Zdecydowanie lepiej by nie śmiecił - nie produkował śmieci bez sensu, ani ich nie spalał.

Moglibyśmy pomyśleć o wariancie z jedną godziną środowiska - przyrody nieożywionej w klasie 4, 5 i 6, a potem fizyki w klasach 7 i 8 uczyć zupełnie inaczej. Rozwiązywać problemy, a lekcje fizyki mogłyby służyć transformowaniu umiejętności potocznych w umiejętności  krytycznego przyglądaniu się światu i wyszukiwaniu informacji niezbędnych do podejmowania decyzji. 

A te decyzje mogłyby wyjść na dobre nam i naszej Ziemi.
Tego życzę nam w nadchodzącym roku!