sobota, 30 października 2021

Praca, praca i... święto

Praca wciąga. Naiwnie myślałem na początku września, że będę teraz miał jeszcze więcej tematów do rozważania w przestrzeni bloga. I owszem, tematów mam mnóstwo, tylko czasu i energii na ich opisywanie chronicznie mi brakuje. 

Praca w szkole wciąga szczególnie, bo - z jednej strony - chciałoby się na każdej lekcji zrobić wspólnie coś zaskakującego i - z drugiej strony - mieć sposobność dotarcie do Wszystkich, przekazania informacji zwrotnej o postępach. Tyle, że Ci Wszyscy są bardzo różni: głośni i cisi, wymagający uwagi i niedostrzegalnie pracowici, zaangażowani i jakoś nieobecni, ambitni i szukający motywacji. Działania w szkole dotyczą więc, przede wszystkim, tematyki przedmiotowej - fizycznej (przysłowiowych właściwości materii, czy elektryzowania), ale zupełnie naturalnie dotykają relacji międzyludzkich, potrzeb i oczekiwań. Zmaga się więc człowiek z fizycznym opisem świata - bada choćby napięcie powierzchniowe czy elektryczne, ale nie może nie mówić o rzeczach kiepsko mierzalnych, a warunkujących realizację celów edukacyjnych  - szacunku, normach zachowania, potrzebach, emocjach, ciekawości. Wyważenie tego kosztuje mnóstwo energii i naturalnie prowadzi do zmęczenia. Stale trzeba być gotowym na nieprzewidywalne i zwyczajnie brakuje czasu, choćby na wizytę w pokoju nauczycielskim i wymianę wspierających spojrzeń. Większość z nas ucieka niestety ze szkoły (czyt. pracy) szybciutko. 

Przy okazji łapania oddechu świątecznego - Dzień Edukacji Narodowej - spędziliśmy czas w szkole w gronie nauczycieli. Bez pośpiechu i codziennych obowiązków, tym razem serwując sobie zadania przedmiotowe z przymrużeniem oka. Miło było spojrzeć na twarze innych nauczycieli zmagających się z zadaniami. Te przygotowane przeze mnie niczym nie różniły się od tych, które robię na co dzień z uczniami. Moje koleżanki i koledzy wyznaczali więc szybkość ruchu autka-zabawki, obliczali gęstość krówki-cukierka, mierzyli napięcie latarki ręcznej czy zdolność skupiającą soczewki. Czyżbym nie potrafił już robić niczego z przymrużeniem oka, czy może całe to moje nauczanie-uczenie się jest jednym wielkim poszukiwaniem?