poniedziałek, 24 kwietnia 2017

3 razy "uczelnie wyższe i ośrodki doskonalenia nauczycieli"


Uczelnie wyższe i ośrodki doskonalenia nauczycieli to instytucje, które kształcą i wspierają nauczycieli. Pierwsze, nadają uprawnienie do wykonywania zawodu nauczyciela, drugie oferują kursy dla nauczycieli już pracujących i pragnących poszerzyć swoje kompetencje zawodowe. Każde powinno być miejscem, gdzie obok kształcenia psychologiczno-pedagogicznego, jest sposobność spotykać się z licznymi przykładami zastosowania technologii informacyjno-komunikacyjnej (TIK) w procesie nauczania-uczenia się. Niewątpliwie kluczowymi są działania zmierzające do inspirowania i angażowania ucznia do kształcenia się i kreatywności z udziałem TIK oraz wykorzystywania i rozwijania przez nauczyciela metod kształcenia i oceniania z użyciem TIK.

Uczelnie wyższe i ośrodki doskonalenia nauczycieli winny stwarzać warunki do korzystania z dobrodziejstw TIK, ale także wskazywać potencjalne zagrożenia i niebezpieczeństwa wynikające z jej użycia. I nie należy tych wysiłków rozumieć wyłącznie jako przekazywanie wiedzy o konkretnych rozwiązaniach – wybranym oprogramowaniu, sprzęcie czy platformie – ale jako budowanie kompetencji krytycznej oceny dostępnych źródeł oraz umiejętności ich włączania w codzienną praktykę szkolną. Takie spojrzenie wymaga nieustannego podążania za zmiennością środowiska edukacyjnego (m. in. roli szkoły i nauczyciela, predyspozycji uczniów, oczekiwań społecznych) oraz zaplecza sprzętowego – codziennego warsztatu pracy nauczycieli. Nieocenione jest także monitorowaniem zasobów edukacyjnych w sieci Internet oraz śledzenie wyników badań dydaktycznych poświęconych wykorzystaniu TIK.


Uczelnie wyższe i ośrodki doskonalenia nauczycieli nie powinny być jednak traktowane jako uniwersalne źródło zaspokajania potrzeb i oczekiwań edukacyjnych nauczycieli. Nie wystarczy, że do naszych nowoczesnych pracowni przedmiotowych, laboratoriów i sal wykładowych będziemy zapraszać nauczycieli, uczniów i rodziców. Nie wystarczy, że będziemy organizować wykłady z pokazami, oferować warsztaty praktyczne czy wypożyczać w sprzęt. Powinniśmy przede wszystkim inspirować i stwarzać warunki do dzielenia się przykładami dobrych praktyk przez nauczycieli i wśród nauczycieli. Wzajemne doskonalenie, także tych którzy te zajęcia moderują, winno być nadrzędnym celem takich spotkań.

czwartek, 13 kwietnia 2017

Przestrzeń szkoły

Odwiedzając szkoły zawsze znajduję chwilę, by przejść się po korytarzach i poczytać tzw. gazetki. To niezwykłe źródło informacji o tym, co się w nich dzieje. Zazwyczaj królują bieżące informacje i zaproszenia na szkolne wydarzenia. Czasem znajdzie się kącik tematyczny koła teatralnego, dziennikarzy, matematyków, przyrodników. Nieco rzadziej informacje o ciekawych ludziach, wycinki z gazet traktujących o edukacji.

Gdy ktoś mnie wpuści do pokoju nauczycielskiego to tu także przyglądam się ścianom z jeszcze większą uwagą, ale to temat na oddzielne rozważania.

Nie zdarzyło mi się jednak nigdy dostrzec na korytarzach czy w pokoju grona nauczycielskiego czegoś poświęconego samej szkole, jako miejscu, gdzie spędzamy wspólnie wiele godzin dziennie. Brak jest rozważań o tym, jak powinna wyglądać przestrzeń, w której przygotowujemy się do obowiązków życia lub realizujemy zawodowo. Czyżby nie zależało nam na tym w jakim środowisku pracujemy? Nie sądzę.

Powinniśmy - mam na myśli przede wszystkim nauczycieli, ale także uczniów i ich rodziców - zastanawiać się wspólnie nad tym, jak powinna wyglądać nasza wymarzona szkoła. Jak powinna wyglądać nasza pracownia przedmiotowa, byśmy w niej pracowali z entuzjazmem.

Rozważania na temat wyglądu i funkcjonalności miejsc pracy, zwłaszcza tych "korporacyjnych", rozgrzewają opinię publiczną. O szkole niestety już zdecydowanie mniej się mówi. A to przecież tam wszystko się zaczyna. Wszak klasy, które pamiętamy z własnej edukacji, a których mimo upływu czasu nadal najwięcej, wyglądem przypominają "open space'y". Każdy uczeń ma swój niewielki kącik, którego najmniejsze przejawy zindywidualizowania zazwyczaj spełzają na niczym. O akustyce takiej klasy także trudno napisać coś dobrego, bo wystarczy trochę ruchu, trochę rozmów, praca w grupie i robi się mało komfortowo. A przecież to są współczesne metody pracy i właśnie do takiego działania powinniśmy wdrażać uczniów.

Zachęcam do lektury poświęconej Future Classroom Lab. Dajmy się zainspirować. A może nasi uczniowie mają jeszcze lepsze pomysłu i zechcą je z nami zrealizować.

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Być konsultantem merytorycznym


Z praktyki
Na początek truizm: Podstawowym zadaniem konsultanta merytorycznego jest dbanie, by przedstawiony mu do zaopiniowania tekst był poprawny merytorycznie.
Co jednak kryje się pod ową poprawnością? Z racji profesji – jestem z wykształcenia i zamiłowania fizykiem – swoje rozważania będę prowadził z punktu widzenia przedstawiciela nauk przyrodniczych, dla których metoda naukowa stanowi podstawę weryfikacji.

Dygresja
Nim jednak przejdę do sedna niezbędna jest dygresja na temat metody naukowej. Na przestrzeni wieków ludzie parający się badaniem świata wypracowali i powszechnie zaakceptowali procedury poszerzania horyzontów wiedzy. Wyróżniamy dwie główne drogi:

Pierwsza – nazwijmy ją od „pytania do pytania”:
  1. Zaczynamy od postawienia pytania.
  2. Potem zastanawiamy się jak znaleźć na nie odpowiedź.
  3. Postępujemy zgodnie z pomysłem.
  4. Zbieramy dane wynikające z wcielenia pomysłu w życie.
  5. Przetwarzamy zebrane dane i rozpowszechniamy tak, by inni mogli powtórzyć nasz tok postępowania. Zazwyczaj na tym etapie rodzi się nowy model matematyczny zgodny z naszymi danymi bądź zmieniamy model już znany, by i nam pasował.
  6. Wyciągamy wnioski i liczymy na to, że ktoś jeszcze zgodzi się z nimi.
  7. Nasze pytanie i odpowiedź stają się powszechnie akceptowane i wykorzystywane przez innych do znajdowania odpowiedzi na kolejne pytania.
Druga – nazwijmy ją od „obserwacji do obserwacji”:
  1. Obserwujemy coś, co budzi naszą ciekawość.
  2. Niespodziewanie zdajemy sobie sprawę z wyjątkowości obserwacji (a czasem z powszechności).
  3. Zachodzimy w głowę dlaczego to, co widzimy, ma miejsce.
  4. Opisujemy obserwację i rozpowszechniamy tak, by inni mogli to dostrzec. Zazwyczaj na tym etapie rodzi się nowy model matematyczny zgodny z naszymi obserwacjami bądź zmieniamy model już znany, by i nam pasował.
  5. Wyciągamy wnioski i liczymy na to, że ktoś jeszcze zgodzi się z nimi.
  6. Nasza obserwacja i jej opis stają się powszechnie akceptowane i wykorzystywane przez innych do wyjaśniania innych obserwacji.
Należy lojalnie dodać, że są jeszcze inne ścieżki będące wariacjami łączącymi poszczególne elementy tych dwóch głównych dróg i prowadzące do akceptacji przez tak zwane „środowisko”. Ich wspólną cechą jest jawność i dostępność wyników.
Konkludując dygresję, należy zwrócić uwagę, że w zależności od etapu, na którym znajduje się owe „środowisko” lub modelu, w którym prowadzimy rozważania, poprawność merytoryczna uzyskuje niezwykłą wielowymiarowość. Na użytek tego tekstu nazwałbym to kontekstowością tekstu.
Podstawowe zadanie
Co zatem kryje się pod ową poprawnością, o którą powinien dbać konsultant merytoryczny? Moje doświadczenie pokazuje, że powinien przede wszystkim uchwycić główne przesłanie autora, to znaczy zorientować się, w jakim modelu opisuje on zjawisko i z jaką konkluzją pragnie pozostawić czytelnika. To jest oczywiście bardzo trudne zdanie, bo zdarza się, że autorzy mieszają modele, wykorzystują język jednego z nich opisując coś w innym, zwyczajnie mylą się lub ewidentnie nie rozumieją tego, o czym piszą. Pamiętajmy jednak, że MAJĄ DO TEGO PRAWO i właśnie dlatego proszą nas o zdanie (czasem z obowiązku, ale jednak).
Musimy więc dołożyć starań, by możliwie w najmniej ingerujący w przesłanie autora sposób przywrócić tekstowi kontekstowość. Sprawić, by używane w tekście pojęcia były poprawnie i pozostawały w zgodzie z modelem opisującym to, co autor chciał opisać. Niby tak niewiele, ale w rzeczywistości sporo pracy.
Pokusy
Jakże często zdarza się, że konsultowany tekst jest o tym, o czym konsultant sam chciałby napisać, ba! - czasem napisał w przeszłości i wówczas pojawia się pokusa numer jeden – niech będzie po mojemu. Pamiętajmy, że zadaniem konsultanta jest zadbać o poprawność merytoryczną, a nie napisać tekst po swojemu. Wszak wyjaśniać zjawiska można, a nawet trzeba, na WIELE sposobów i nie istnieje jeden jedynie słuszny. W różnorodności siła.

Nierzadko już po kilku zdaniach konsultant przekonuje się, że przedstawiony mu tekst jest napisany w stylu, którego od dzieciństwa nie lubi. Wówczas pojawia się pokusa numer dwa – napiszmy wszystko lepiej. I choć chciałoby się zmieniać szyk zdań, używać innej składni, odmiennie dopierać słowa, kategorycznie nie należy tego robić! Odpowiedzialność za formę
w pełni ponosi autor. Jeśli chce, by na przykład sensacją był fakt spadania ciał na powierzchnię Ziemi - jego wola.

Czasem lektura konsultowanego tekstu pochłania nas tak bardzo, że postrzegamy go jako świetne wprowadzenie do kolejnego tematu, który - nie wiedząc dlaczego - autor przemilcza. Wyłania się wówczas pokusa numer trzy – dopiszmy jeszcze to. I znów należy być ostrożnym, bo niezwykle łatwo jest zburzyć przesłanie autora, namawiając go do dodania elementów, które nie są potrzebne. Pamiętajmy, że przysłowiowe „lepsze jest wrogiem dobrego”.

Nie bądźmy anonimowi
Teksty popularno-naukowe to specyficzna grupa tekstów. Przybliżają zagadnienia, którymi na co dzień parają się naukowcy posługując się metodą naukową (patrz powyżej) i już ten fakt sprawia, że to przybliżenie ma swoje naturalne granice. Opisaną przeze mnie wcześniej kontekstowość testu. Kontekstowość, którą konsultant musi dostrzec i zaakceptować, nawet kosztem tego, że w innym artykule ten sam problem, ale rozważany nieco głębiej, będzie odsłaniał nieścisłości pierwszego ujęcia. W rzeczywistości, nie tyle je odsłaniał, co pokazywał w innym modelu. Ważne jest także, by konsultant był osobą otwartą na rozmowę i w żadnym razie anonimową. Bierzmy odpowiedzialność za to, co robimy i doceniajmy głosy tych, którzy podejmują z nami dyskusję. Refleksyjność jest domeną profesjonalistów.