piątek, 15 listopada 2019

Refleksja w dniu święta Uniwersytetu Wrocławskiego

15 listopada to dzień szczególny dla mojej Alma Mater - dzień upamiętniający inaugurację działań uczelni, w którym wraz z najlepszymi życzeniami dla społeczności akademickiej Uniwersytetu Wrocławskiego dzielę się refleksją o korzeniach historycznych.

Zajmowanie się dydaktyką przedmiotową, szczególnie w zakresie fizyki, nigdy nie należało do zadań podejmowanych przez rzesze naukowców. Często także spotykało się z otwartą niechęcią zacnych fizyków badających otaczający nas świat metodą naukową. Rzekomo dlatego, że bliżej badaniom w obrębie dydaktyki fizyki do nauk pedagogicznych niż do nauk przyrodniczych - co prawdą jest - ale jak skutecznie i ciekawie uczyć fizyki nie znając jej dogłębnie? Nie będąc fizykiem? Mamy więc dysonans, który na mnie podziałał jak magnes - uczynił tematykę jeszcze bardziej interesującą. Od momentu, gdy - wbrew zdrowemu rozsądkowi i docierającym z zewnątrz sygnałom -  postanowiłem zająć się dydaktyką fizyki na poważnie, próbowałem znaleźć racjonalne wytłumaczenie tej obserwowalnej, jednak głównie w naszym kraju, niechęci - dystansu fizyków. A im jestem starszy, tym więcej znajduję powodów do dziwienie się temu, co w obrębie nauczania i uczenia się fizyki wydarzyło i wydarza się dzisiaj.

I nie będę teraz zajmował się oczywistościami - rozpaczał, że brakuje studentów, żalił się, że ze świecą szukać nauczycieli fizyki, rwał włosy, że nikt lekcji fizyki dobrze nie wspomina. Wrócę do korzeni - do tego, co o obserwacjach najmłodszych pisali Jean Piaget i Janusz Korczak. Jak głosi obiegowa opinia, którą pierwszy raz usłyszałem z ust dr. Stanisława Jakubowicza "jeśli chcesz dobrze nauczyć Jasia fizyki musisz znać fizykę, ale musisz też znać Jasia!"

Po pierwsze "wiemy oczywiście, że doświadczenie jest zawsze uwarunkowane przez hipotezy, które je zrodziły" [1], dlatego ograniczać winniśmy się tylko do opisywania samych faktów. Przypomnijmy sobie zatem, co jeszcze przed II wojną światową o dzieciach pisano w opracowaniach badawczych, a co wydaje się nader aktualne dziś.

Współczesną komunikację zdominowały media elektroniczne, ale czy sposoby wyrażania się w mediach odbiegają od mowy egocentrycznej najmłodszych? Przyjrzyjmy się za Piaget tzw. mowie uspołecznionej, którą można podzielić na:
  • informowanie przystosowane - gdy dziecko dzieli się swoimi myślami lub informuje o rzeczach, które je interesują i potencjalnie mogą mieć wpływ na jego postępowanie;
  • krytykowanie i drwiny - gdy dziecko formułuje uwagi nt. tego co dzieje się wokół, a uwagi te mają na celu przekonanie odbiorcy i funkcja ta przeważa nad informowaniem, choć kluczowy w rozróżnieniu jest kontekst wypowiedzi;
  • rozkazy, prośby i groźby - gdy oddziaływanie indywidualne dziecka na inne dziecko jest wyraźne i ściśle określone;
  • pytania - gdy formułowanie myśli ma celu zdobycie konkretnych informacji i jest ukierunkowane i celowe;
  • odpowiedzi - gdy dziecko staje się świadomą stroną w dialogu, w uproszczeniu odpowiada na pytania do niego kierowane.
Rozważanie trafności i celowości takiej klasyfikacji dziś jest karkołomnym zadaniem. Niejedna praca poświęcona psychologii dziecka ukazała się od czasów Piaget, ale wszystkie one były efektem obserwowania dzieci. I to obserwowanie, ściślej umiejętność postrzegania i syntezy działań najmłodszych w kontekście ich rozwoju - uczenia się - leży u podstaw badań edukacyjnych. Szczególnym obserwatorem dzieci - nauczycielem, który próbował zrozumieć i poddać refleksji codzienną praktykę nauczycielską był Janusz Korczak [2]. Ileż pytań o niemal każdy krok, gest ucznia w szkole stawiał nasz rodak i co szczególnie ważne robił to już ponad 100 lat temu! I co smutkiem napawa, pisał o rzeczach, które dziś nadal aktualnymi się wydają, chociażby o:
  • sposobie i języku jakim nauczyciel komunikuje się z uczniami;
  • warunkach pracy, dyscyplinie i organizacji zajęć;
  • autorytecie;
  • wiedzy naukowej i potocznej.
 Nad tym wszystkim rozpościerają się kwestie nadrzędne obejmujące:
  • lekceważenie - nieufność;
  • niechęć;
  • prawo do szacunku;
  • prawo dziecka, by było, czym jest [3].
"Szacunek dla bieżącej godziny, dla dnia dzisiejszego. Jak będzie umiało jutro, gdy nie dajemy żyć dziś świadomym, odpowiedzialnym życiem? (...) Sprawdza się przepowiednia: wali się dach, bo zlekceważono fundament budowli." pisze Korczaka, a słowa te jak ulał pasują do trudu edukacyjnego dziś.

Można pomyśleć, że nie miejsce i czas na zastanawianie się nad obserwacjami poczynionymi wśród dzieci wiele lat temu, jednak, gdy dobrze wsłuchać się w relacje i opisy problemów współczesnych nauczycieli wyraźnie widać, że nadal nie dało się nam wykorzystać tej wiedzy do planowania działań edukacyjnych. A przecież chcielibyśmy widzieć je jako element spójnego, nowoczesnego i przede wszystkim skutecznego procesu nauczania - uczenia się.

Bez refleksji nad wynikami badań edukacyjnych nie wyobrażam sobie zmian na lepsze.

[1] J. Piaget, Mowa i myślenie dziecka, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012, str. 27
[2] J. Korczak, Momenty wychowawcze, Rzecznik Praw Dziecka, Warszawa 2017, str. 10
[3] J. Korczak, Prawo dziecka do szacunku, Dom Wydawniczy "Verbum", Rypin 1996