Ucieszyłem się z propozycji poprowadzenia zajęć nt. multimediów i internetu w nauczaniu dla nauczycieli pewnej szkoły podstawowej. Pomyślałem, że 6 godzin lekcyjnych to czas, podczas którego uda się praktycznie poznać kilka narzędzi ułatwiających pracę nauczyciela i uatrakcyjniających jego zajęcia.
Zabrałem się do planowania i wymyśliłem, że pójdę na przysłowiową całość - zapytam czym grupa się interesuje, czego oczekuję i tak poprowadzę zajęcia, by te oczekiwania spełnić.
Przygotowałem się na pracę z:
- narzędziami Googla - dyskiem, dokumentami i formularzami;
- środowiskami: Pocket, Canva, Kahoot, Spiral, Prezi;
- aplikacjami: Aurasma, Flashcards, Anatomy4D, Elements4D, Chromville Science, GeoGebra, Duolingo, Insta.Ling.
I klapa. Może nie spektakularna, bo się dwoiłem i troiłem, ale jednak "posmak" został. Odnoszę wrażenie, że przestraszyłem multimediami. Teraz już wiem, że:
- oczekiwania nie wykroczyły poza zaproponowane obszary;
- 6 godzin w bloku, nawet z przerwami, to zdecydowanie za długo na pierwszy raz - zwłaszcza, gdy zaczynamy po południu w dzień roboczy;
- połączenie internetowe, a tak naprawdę, drobne z nim problemy zniechęcają do pracy wyjątkowo skutecznie;
- w pracowni komputerowej musi być rzutnik podłączony do komputera;
- 15 nauczycieli różnych przedmiotów o zróżnicowanych kompetencjach TIK to grupa bardzo wymagająca.
Jakże mogłem o tym nie pomyśleć? Ciekawe, co napiszą w ewaluacji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz