piątek, 1 marca 2019

Niebieska Szkoła pod żaglami STS Fryderyk Chopin

O szkole pisałem już w różnych odsłonach.

Tym razem będzie szczególnie, ale zacznę od sentymentalnych wspomnień. W czasach, gdy na plecach nosiłem tornister, jeszcze jako uczeń ośmioklasowej szkoły podstawowej, byłam wiernym czytelnikiem "Świata Młodych" - harcerskiej gazety nastolatków. I choć harcerzem, wówczas ludowej ojczyzny, nigdy nie byłem to czasopismo czytałem od deski do deski - ściślej od strony tytułowej do komiksu. (To między innymi z takim trenerem stawiałem pierwsze kroki jako bramkarz, ale to temat na odrębną opowieść.) Największe wrażenie robiły jednak na mnie zawsze pojawiające się na łamach "Świata Młodych" relacje ze "Szkoły pod Żaglami". (Już wówczas do szkoły mnie ciągnęło z czego sprawę zdaję sobie teraz szczególnie mocno). Jak ja wówczas chciałem przeżyć taką przygodę - jako nastolatek się jednak nie udało.

Zdjęcie z zasobów  3Oceans.

Od tamtego czasu minęło trochę lat, moje dzieci są już nastolatkami, a ja nadal do szkoły chodzę - nawet znów do ośmioklasowej szkoły podstawowej - i oto nadarzyła się okazja, by stanąć u progu wyjątkowej przygody. Różnica tylko taka, że teraz już w charakterze nauczyciela. I tak, przez najbliższe niemal półtora miesiąca, będę uczył fizyki podczas 22 Niebieskiej Szkoły pod żaglami STS (Sail Training Ship) Fryderyk Chopin. Będę belfrem i członkiem załogi w szkole szczególnej, bo czerpiącej z chlubnych korzeni wychowania morskiego. Czuję się wyróżniony i mam pietra!

W najbliższym czasie nie napiszę więc wiele na blogu, ale po powrocie z pewnością podzielę się spostrzeżeniami na temat warsztatu pracy nauczyciela z doświadczeniem także w prowadzeniu zajęć edukacyjnych na pokładzie żaglowca.
Ciekawe, czy po czymś takim nadal będę chciał do szkoły?